Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi maniek85 z miasteczka Domaniewice. Mam przejechane 42759.74 kilometrów w tym 6764.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.85 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie

baton rowerowy bikestats.pl
Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy maniek85.bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

zawody

Dystans całkowity:3083.52 km (w terenie 2092.36 km; 67.86%)
Czas w ruchu:134:10
Średnia prędkość:22.77 km/h
Maks. tętno maksymalne:199 (106 %)
Maks. tętno średnie:178 (96 %)
Suma kalorii:30214 kcal
Liczba aktywności:58
Średnio na aktywność:54.10 km i 2h 26m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
70.00 km 50.00 km teren
02:43 h 25.77 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:186 (100%)
HR avg:160 ( 86%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2448 kcal

MTB Cross Maraton - Zagnańsk

Niedziela, 24 lipca 2011 · dodano: 26.07.2011 | Komentarze 5

Od początku sezonu nie miałem okazji startować na MTB Cross Maraton, tak więc był to mój pierwszy start w tym cyklu. Do Zagnańska zabrałem się z ekipą Maxxbike z Łodzi, na miejscu jesteśmy wcześnie więc na spokojnie ogarniamy rejestrację sprzęt a potem z Łukaszem objeżdżamy końcówkę trasy.

Początek trasy to asfaltowy odcinek i choć miał to być start honorowy to wszyscy napierają ile sił. Po wjeździe w teren okazuje się, że wypracowanie dobrej pozycji na początku ma duże znaczenie, bo robi się dość wąsko i ciężko wyprzedzać jednak z czasem stawka się rozciąga.

Staram się dojść do dwóch kolarzy, którzy próbują ucieczki, udaje się i po pewnym czasie na szutrach robię nad nimi małą przewagę. Po wjeździe w grząski teren, gdzie bardziej opłaca się jechać suchszym bokiem zamiast centralnie trasą chłopaki doganiają mnie. Może to i lepiej bo samotna ucieczka na łatwej szutrowej trasie nie jest najlepszym pomysłem, w dodatku licznik staje mi dokładnie na 10 kilometrze. Zaczynamy współpracować widząc za nami grupkę pościgową, jedzie się super, zmiany są równe. Pomimo dobrej współpracy na długich prostych widzimy, że z tyłu cały czas depczą nam po piętach. Zawodnik z Twomarku odpuszcza, więc zostajemy we dwóch z Danielem Paszkiem. Słyszę pytanie: Co robimy? Próbujemy uciec - odpowiadam. Podkręcamy tempo dając mocne zmiany z wiarą dziecka, że uda się uciec i starczy nam sił do mety.

Po odcinkach szutrowo-asfaltowych przychodzą kolejne błotne sekcje, które uatrakcyjniają wyścig. Przed 2 bufetem dochodzą nas Jarek Kleczaj z Kamilem Pomarańskim. Jedziemy w 4 – wszyscy z M2 - wykonanie planu na maraton czyli stanięcie na pudle staje się coraz cięższe. Z czasem odpada jednak Daniel Paszek, zaczyna się lekkie oszczędzanie przed końcówką, jednak każdy daje zmiany. Na łące źle oceniając głębokość błota zaliczam kolejną z kolei glebę, zanurzając rękę po łokieć w kleistej mazi, muszę gonić. Po kolejnych szerokich szutrach zaczyna się chyba najciekawszy odcinek trasy - wąski zjazd. Udaje mi się zrobić małą przewagę nad chłopakami – dziwne bo zjazdy to moja pięta achillesowa, zaczynam kojarzyć trasę z objazdu z Łukaszem więc do mety max 2km. Naciskam na pedały z całych sił oglądając się siebie, zostaje odcinek nad zalewem. Widząc przed sobą na mostku 2 zawodników z Fana dre się aby spierdzielali:D „Do wody mam ci zjechać” słyszę w odpowiedzi. Nie mam czasu na pogawędki i tak straciłem kilka sekund. Oglądam się za siebie spodziewając się, że mnie dogonili. Jednak nadal mam przewagę. Do mety już tylko grząska łąka…
Udało się. (2/10/32/56)
Kategoria lapierre, mtb, zawody


Dane wyjazdu:
42.94 km 30.00 km teren
02:34 h 16.73 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:184 ( 99%)
HR avg:161 ( 87%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1940 kcal

Powerade MTB Marathon - Ustroń

Niedziela, 10 lipca 2011 · dodano: 14.07.2011 | Komentarze 1

Od startu noga podaje aż miło, na asfalcie trzymam się czuba choć tempo dziś nie jest zabójcze więc nie mam z tym problemu. Po wjeździe w teren ciąg dalszy podjazdu pod Orłową na którym odjeżdża nam Mateusz Zoń. Pierwszy zjazd pokonuje trochę niepewnie jednak nadrabiam pod górę. Po odcinku z kilkoma krótszymi podjazdach pod Trzy Kopce i Smerekowiec i Grabową przychodzi czas na zjazd do Brennej. Miejscami dużo luźnych kamieni na których ciężko manewrować rowerem, palce mają dość ciągłego naciskania na klamki. Odpoczynek dla nich przychodzi na asfalcie, niestety nie na długo bo po około kilometrze łapę kapcia. Chyba dobiłem gdzieś na kamieniach i dopiero teraz zrobiła się większa dziurka. Jestem wku…. bo jechałem w kilkuosobowej grupce za Zoniem. Zmieniając dętkę widzę kolejnych zawodników, Po sprawnej wymianie ruszam w pościg na podjeździe pod Równicę. Cały wysiłek idzie na marne bo na zjeździe znów łapę gumę. Próbuję nakleić łatkę jednka samoprzylepne authorowskie gówno nie trzyma:/ Staram się pożyczyć dętki, lecz bez rezultatu. W międzyczasie z góry schodzi gość też próbując pożyczyć dętkę. No to teraz jest nas dwóch – konkurencja rośnie:D. Okazuje się, że ma dętkę z wentylem samochodowym, którą ktoś mu rzucił, jednak u niego nie wejdzie on w obręcz. Pożyczam ją od niego – jeszcze raz dziękuje i dojeżdżam do mety. Start najmniej udany w tym sezonie, jednak trzeba wyciągnąć z niego jakąś nauczkę. Po pierwsze trzeba pompować więcej powietrza, a po drugie trzeba jak najszybciej przejść na system bezdętkowy. Po maratonie w celu regeneracji i rozluźnienia kąpiel w Wiśle – woda cieplejsza niż się spodziewałem. Czas z licznika 2:07 (7/7/22/64)

Kategoria lapierre, mtb, zawody


Dane wyjazdu:
54.10 km 45.00 km teren
02:33 h 21.22 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:170 ( 91%)
HR avg:151 ( 81%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2133 kcal

MTB Galiński Maraton

Niedziela, 26 czerwca 2011 · dodano: 29.06.2011 | Komentarze 0

Na maratonie zjawiło się bardzo dużo znajomych z Łodzi i okolic. Brak wpisowego i nieduża odległość zachęcała do uczestnictwa w pierwszej edycji tej imprezy. Postanowiłem jechać giga choć po wczorajszym xc kusił mnie dystans mega. Po starcie utworzyła się kilkuosobowa grupa z Markiem Galińskim, który z wielką lekkością, aż miło patrzeć. Po pewnym czasie stawka rozerwała się i na przód wysunęli się zawodnicy DEK Kielce. Ja czułem nogi po wczorajszym, szczególnie na podjazdach. Po wjeździe na drugą pętlę, pęcherz tak mnie cisnął, że musiałem się zatrzymać i odwiedzić okoliczne krzaczki, krótki postój spowodował,że po krótkim czasie doszedł mnie gość z WKK. Prawie całą pętle przejechaliśmy razem, wyprzedzając ludzi z mega - a było ich co niemiara. Na 52 km po zjeździe z pętli widzę znak 2km do mety - a przecież miało być 70. No nic naciskam i próbuję urwać rywala - niestety nogi odmawiają dziś posłuszeństwa i to on urywa mnie jakiś kilometr przed metą. Wyścig kończę na 4 pozycji. Trasa super, korzenie, i liczne zakręty zmuszały do koncentracji i wybijały z rytmu. Chyba za dużo dobiłem powietrza, bo trochę mną rzucało. Przez całą trasę nie mogłem wbić się na wyższe tętno, ogólnie jechało mi się ciężko - ale tak mam dzień po mocniejszym wysiłku. Impreza naprawdę godna polecenia - za rok na pewno mnie tam nie zabraknie.

Kategoria lapierre, mtb, zawody


Dane wyjazdu:
31.36 km 31.36 km teren
01:12 h 26.13 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:184 ( 99%)
HR avg:167 ( 90%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Junior cup - wyścig

Sobota, 25 czerwca 2011 · dodano: 28.06.2011 | Komentarze 0

Na początku starty dzieci. Młody (czyt. brat) podekscytowany wyścigiem, rusza na pierwsze okrążenie z dużym zapałem, niestety na pewno nie zaliczy tego startu do udanych bo w trakcie pierwszego kółka odkręca mu się śruba mocująca lewe ramię korby i choć próbuję je dokręcić nie daje rady - gwint do pewnego momentu zerwany - dopiero przy pomocy cegły przy samochodzie daje radę naprawić usterkę:D. Wczoraj smarowałem mu suport i prosiłem, żeby potem założył i dokręcił korbę – tak to jest jak się czegoś nie zrobi samemu. Szkoda – ale mam nadzieję, że jeszcze wiele wyścigów przed nim więc z tego ma jedynie lekcje jak dokręcać korby. Potem starty kolejnych kategorii i oczekiwanie na swój wyścig – oczywiście na samym końcu. W końcu startujemy z lekką obsuwą czasową, na początku do przodu wysuwa się Mateusz robiąc nad nami nawet sporą przewagę.

W czasie 2 kółka stawka się rozrywa, razem z Ziółkiem i Kubą odskakujemy trochę od reszty.Na trzecim okrążeniu Jarek nie utrzymuje tempa więc zostajemy na czubie we dwóch.

Wiem, że na finiszu nie mam z Kubą szans więc staram się go urwać jak najwcześniej, udaje się i wjeżdżając na piąte okrążenie mam już dość sporą przewagę.

Ostatnie kółko już na lajcie spoglądając za plecy czy nikt nie goni. Przed kreską przepuszczam jeszcze gościa z UM, którego przed chwilą zdublowałem umożliwiając mu wjazd na 6 okrążenie, po ostatnich wypowiedziach Łukasza po Family Cup wiem, że to ważne:D. Podobnie jak na Family Cup z okrążenia na okrążenie jechało mi się lepiej i pewniej – na ostatnich kółkach człowiek już wie jak najlepiej przejechać techniczny odcinek, albo jak wejść w dany zakręt. To duży plus w porównaniu z maratonami gdzie nigdy nie wiadomo co czai się za zakrętem. Wyścig bardzo udany, oznaczenie super, trasa z fajną sekcją techniczną i 2 wymagającymi podjazdami w sam raz na zawody tego rodzaju. Po dekoracjach pojechaliśmy z Waleniem sprzątać taśmy z trasy. W pewnym momencie dostaje tel. od mamy, pyta oczywiście o wynik i czy nie pada bo ponoć wielka chmura nad nami. Spoglądam w górę, rzeczywiście niewesoło – kończymy usuwać oznaczenie z sekcji technicznej i wracamy z Łukaszem do samochodu, zaczynamy pakowanie, a że bagażu trochę przybyło trzeba podejść do tego z głową, i wtedy zaczyna lać więc zmiana opcji - szybkie wrzucanie gratów do auta.(1/0/16/83)
Kategoria lapierre, mtb, zawody


Dane wyjazdu:
68.00 km 45.00 km teren
03:41 h 18.46 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:172 ( 92%)
HR avg:156 ( 84%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2519 kcal

Powerade MTB Marathon - Karpacz (rozgrzewka-wyścig-rozjazd)

Niedziela, 12 czerwca 2011 · dodano: 16.06.2011 | Komentarze 1

Po wczorajszym przetarciu w Zgierzu pora na porządne ściganie. Prognoza pogody na maraton w końcu optymistyczna – niestety po przebudzeniu o 6.00 zdaję sobie sprawę, ze znów pada - i tak będzie cały sezon u Golonki??? Jednak z czasem przestaje padać, co poprawia mi znacznie humor. Podczas szykowania do wyścigu okazuje się, że nie wziąłem pokrywki do camelbaka – tak więc dziś opcja z bidonami. Przed startem po rozgrzewce jeszcze powrót na nocleg w celu zmiany opcji ubioru – trochę zimno:D. 11.00 – w końcu start i pierwsze kilometry w górę Karpacza. Staram się nie przeginać na pierwszym podjeździe. Po wjechaniu w teren przez pewien czas jadę za Markiem Konwą – miło popatrzeć na jego technikę i łatwość z jaką pokonuje podjazdy. To mój pierwszy maraton w Karpaczu, więc nie wiem czego za bardzo spodziewać się od trasy. Z relacji z poprzednich edycji wiem, że będzie ciężko i bardzo technicznie. Pierwsze zjazdy po kamiorach to potwierdzają. Przez pewien czas jadę razem z Tomkiem z teamu – chłopak wymiata na zjazdach, na podjazdach go dochodzę ale co zjazd ucieka mi, pozazdrościć techniki. Po 30km gubimy w trójkę trasę, przez co musimy się wracać z 0,5km. Przed ostatnim bufetem wjeżdżając na asfalt, widzę z lewej sporą grupę kolarzy jadącą asfaltem, pierwsza myśl – trasa giga łączy się z mega. Jednak okazuje się, że to czołówka mega - też się zgubili –pewnie w tym samym momencie co my, jednak się nie wracali a wybrali inną opcję. Znów mam okazję jechać obok Konwy:) jednak pod Chomontową się za nim na pewno nie utrzymam:D, udaje mi się za to wyprzedzić chyba z 2 innych zawodników. W dalszej części na jednym z technicznych zjazdów zaliczam niezłą glebę, jednak ani mi ani rowerowi nic nie jest. Przed agrafkami na końcowych kilometrach dochodzi mnie Remik, na podjazdach udaje mi się jechać razem z nim ale na zjeździe po agrafkach nie mam szans. Jeszcze tylko zjazd po łące i w końcu upragniona meta. Łapę się w pierwszą 10 open i zajmuje 7 miejsce w kategorii – kolejne 7 przy 6 dekorowanych, ale już było blisko ale gdyby czołówka się nie zgubiła byłoby pewnie gorzej więc trzeba się cieszyć i tym:). Pierwszy maraton w Karpaczu mogę zaliczyć do w miarę udanych, może trochę za bardzo asekuracyjnie jechałem na początku ale dzięki temu nie odcięło mnie. Trasa najlepsza jaką jechałem, choć technicznie na pewno muszę jeszcze sporo potrenować aby sprawiała mi naprawdę radość – muszę tam jeszcze wrócić. Jedyny minus w tym wszystkim taki, że zgubiłem na trasie okulary, które włożyłem z tyłu do kieszonki – no cóż jakieś straty muszą być. Łukasz po maratonie narzekał na wytrzymałość na podjazdach, ja na technikę na zjazdach – każdy ma jakąś piętę achillesową – najważniejsze nad nią pracować:)
(1/14/59/26)
Kategoria lapierre, mtb, zawody


Dane wyjazdu:
40.00 km 35.00 km teren
02:06 h 19.05 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:197 (106%)
HR avg:178 ( 96%)
Podjazdy: m
Kalorie: 878 kcal

Family Cup

Sobota, 11 czerwca 2011 · dodano: 14.06.2011 | Komentarze 2

Tegoroczne Family Cup miało być przetarciem przed niedzielnym maratonem w Karpaczu. Rok temu z powodu awarii piasty wyścig skończyłem po około 100 metrach Na zawody wybrałem się z Łukaszem, Wojtkiem i jego bratem. Po rejestracji 3 godzinki czekania na start - ale towarzystwo doborowe więc minęło bardzo szybko. W międzyczasie zmiana łańcucha na nowy - po 500km w tym 2 błotnych maratonach. Na starcie w mojej kategorii wiekowej ponad 30 osób - sporo jak na taką imprezę. Po starcie nieoczekiwanie na prowadzenie wysunął się Zator, jednak sił nie starczyło mu na zbyt długo. Po pierwszym okrążeniu razem z Ziółkiem i Wojtkiem odrywamy się od reszty stawki. Na 3 okrążeniu podkręcam trochę tempo - powoli udaje mi się wypracować przewagę nad chłopakami. Dalej to już jazda swoim tempem, i zerkanie za plecy aż do końca wyścigu. Impreza świetna w tym roku przeprowadzona bardzo sprawnie, trasa niezmienna od lat jak na łódzkie warunki optymalna. Po wyścigu losowanie, w którym tradycyjnie wszyscy coś wygrali. Ze Zgierza wraz z Łukaszem i Wojtkiem prosto do Karpacza - tam to dopiero będzie się działo:D
(2/1/2/95) rozgrzewka + wyścig + rozjazd ( tętno zaskakująco wysokie )

Kategoria lapierre, mtb, zawody


Dane wyjazdu:
53.65 km 0.00 km teren
03:05 h 17.40 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Powerade MTB Marathon - Krynica

Sobota, 28 maja 2011 · dodano: 30.05.2011 | Komentarze 1

Wszystko szło pięknie do 18km, kiedy to złapałem kapcia na zjeździe. 300m przede mną był bufet z serwisem więc miałem pomoc przy zmianie dętki:). Potem już nie mogłem się wbić w rytm (w tamtym sezonie też tak miałem, że po kapciu miałem jakąś blokadę). Mgła utrudniała widoczność, pomyliłem trasę i musiałem się wracać z pół kilometra. Zaliczyłem glebę na asfalcie:) - było błoto, trudne zjazdy m.in z Parkowej a ja oczywiście wywaliłem się na asfalcie:D. Trasa podobnie jak rok temu dała w kość - ilość błota porównywalna. Tym razem udało mi się zjechać oba trudne zjazdy więc postęp jeśli chodzi o technikę jest. Ogólnie start zaliczam do tych nieudanych - oby takich było już jak najmniej:). Dane z pulsometru niestety skasowałem przez przypadek:/
Kategoria lapierre, mtb, zawody


Dane wyjazdu:
80.20 km 50.00 km teren
04:03 h 19.80 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:181 ( 97%)
HR avg:166 ( 89%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2029 kcal

AMP - wyścig główny

Niedziela, 22 maja 2011 · dodano: 24.05.2011 | Komentarze 3

Dziś wyścig główny - ustawienie na starcie wg miejsc z wczorajszej jazdy na czas. Honorowy strzał oczywiście oddaje jakaś szycha, początek na szczęście to szeroki asfalt, po którym czeka agrafka na łące a dopiero potem wjazd na pętle. Tak jak się mogłem spodziewać od początku poszedł ogień, powoduje to, że tracę trochę już na początku. Po wjeździe na pętle stawka się rozciąga i nie ma zatorów, powoli odrabiam straty związane ze słabszym startem. Na zjazdach nie czuję się jednak jeszcze pewnie. W pewnym momencie dochodzę Wojtka i staram się utrzymać mu koła – na zjazdach jest zdecydowanie szybszy i lepszy technicznie ale udaje mi się go dochodzić na prostych. Jedziemy razem, po zmianach wyprzedzając sukcesywnie tych, którzy przeliczyli swoje możliwości. Z pętli na pętle pokonuje zjazdy coraz pewniej, a sam jazda sprawia mi coraz lepszą frajdę. Na piątym okrążeniu staram się pocisnąć trochę mocniej, mając nadzieję, że nie dostaniemy dubla od Konwy. Udaje się nam wjechać na 6 pętle, Wojtek wpada na pomysł, aby na końcówce nie ścigać się między sobą – (do klasyfikacji brane jest po uwagę miejsce a nie czas zawodnika), tak więc spinamy się żeby objechać jeszcze jednego gościa, którego mamy w zasięgu wzroku a potem widząc, że nie damy rady wyprzedzić już nikogo i nikt też nas nie objedzie, na lajcie przy ostrym dopingu reszty z PŁ zmierzamy do mety, na którą wjeżdżamy razem. Takiego przebiegu się nie spodziewałem ale czuję się zadowolony z jazdy i współpracy z Wojtkiem. Po chwili oddechu sprawdzamy wyniki – nasz czas 2:06 co daje nam miejsca 10 –Wojtek i 11- ja. Cel można powiedzieć, że zrealizowany – chciałem zmieścić się w pierwszej 10, na małe niedociągnięcie można przymknąć oko. Wyścig naprawdę świetny, a dzięki temu, że duble były ściągane, nie było problemów z wyprzedzaniem na trasie. Szkoda, że były to moje ostatnie AMP-y. Po dekoracji i losowaniu, mykamy całą ekipą na pociąg. Tym razem jazda TLK – brak wagonu na rowery – wciskamy się do pierwszej klasy i zajmujemy cały korytarz. W Kutnie reszta teamu zalicza przesiadkę do Łodzi, a ja jadę dalej do Łowicza, stamtąd czeka mnie jeszcze 15km na rowerze – noc jest ciepła, nie przeszkadza mi nawet 60-litrowy plecak na plechach:)
Kategoria lapierre, mtb, zawody


Dane wyjazdu:
64.50 km 20.00 km teren
04:10 h 15.48 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:185 (100%)
HR avg:176 ( 95%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

AMP - czasówka

Sobota, 21 maja 2011 · dodano: 24.05.2011 | Komentarze 0

Pierwszy dzień zmagań to czasówka. Startujemy co 30 sekund. Ja swój start wyznaczony mam na 12.45. Kilkanaście minut przede mną startuje Wojtek. Chwila stresu przy odliczaniu i chwila potem pełny ogień. Po kilkuset metrach płaskiego wjeżdżam na odcinek z hopkami, to jest dopiero jazda. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy, i znów trzeba deptać na prostej. Po przejechaniu ponad połowy trasy, gość z obsługi krzyczy do mnie, że czasówka jest powtarzana, bo kilka osób skróciło trasę. Na początku pomyślałem, że żartuje ale niestety okazuje się, że mówi serio. Zjeżdżam pod start i czekam z innymi na decyzję orgów, którzy ogłaszają, że wszyscy powtarzają swoje przejazdy. Do następnej próby mam ponad 2 godziny, więc korzystam ze słońca. Niestety czas siesty jest ograniczony. 30 minut przed startem ruszam na rozgrzewkę – leń masakryczny a nogi jakieś ciężkie – 15 to już czas na zimny browar a nie na ściganie, ale jak mus to mus. Pierwszą część trasy pokonuje pewniej niż poprzednio i co dziwne czas w połowie mam lepszy. Druga połowa już trochę gorzej bo nie wiem co czai się za zakrętem, ale mi się przejechać całość bez gleb i wpadek technicznych, choć raz było blisko wpadnięcia w siatkę:D. Mój czas z czasówki (19.54) daje mi 20 pozycję. Strata do Konwy ogromna – ale jestem zadowolony. Wieczorem w ramach relaksu wypad nad Jezioro Maltańskie i Poznań. Następne miasto po Krakowie które mnie zachwyca, Łódź wygląda w porównaniu z nimi bardzo blado.


Kategoria zawody, mtb, lapierre


Dane wyjazdu:
67.00 km 55.00 km teren
02:53 h 23.24 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:177 ( 93%)
HR avg:156 ( 82%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2554 kcal
Rower:

Powerade MTB Marathon - Zabierzów

Niedziela, 15 maja 2011 · dodano: 17.05.2011 | Komentarze 8

Ten maraton długo pozostanie w mojej pamięci.
Ale od początku:)
Około pół godziny przed startem coś zaczyna hałasować mi w tylnym zacisku - okazuje się że blaszka trzymająca klocki wcięła się między klocki. Na szczęście mam zapasową z nowymi klockami. Zaczynam wymieniać, jednak stres, zimno powodują, że ciężko mi to idzie. Ale dzięki pomocy Wojtka, Krzyśka (jeszcze raz dzięki) udaje mi się w końcu zmienić blaszkę. Zakładam rękawki,biorę potrzebne rzeczy i śmigam do sektora. Niestety po chwili jazdy znów słyszę z tyłu trrrrrrrrrrrrrrrrrrr - znów blaszka -ku...... Pozostaje ją wyjąc i jechać, bez. Gdy zdejmuje koło spiker oznajmia, że do startu zostało 6 minut. Tym razem wszystko idzie sprawniej i udaje mi się zdążyć przed zamknięciem sektorów. Klocki z tyłu trochę trą o tarcze, ale nie po to przyjechałem żeby zrezygnować - zawsze zostaje przedni.
Pierwsze kilometry to podjazd, który daje mi ostro popalić - brak jakiejkolwiek rozgrzewki robi swoje. Na dodatek deszcz, zaczyna padać coraz mocniej. Licznik też odmówił współpracy od samego początku - w całym zamieszaniu przestawił się czujnik. W miarę łatwa trasa, która miała być interwałowa zamienia się powoli w błotną przeprawę. Do pierwszego bufetu jedzie mi się w miarę dobrze - wkurza obcieranie z tyłu ale tragedii nie ma. Brak licznika powoduje, że jedynym odniesieniem jest dla mnie drugi bufet, który z tego co pamiętam jest po 40km. W międzyczasie jadę przez jakiś czas z Piotrkiem i Wojtkiem z teamu. Na pulsometrze mam ponad 2 godziny wyścigu a bufetu nadal nie widzę. Pytam Piotrka, który km. Odpowiedź - 52 bardzo mnie zaskakuje (nie wiem jak ale przegapiłem bufet:D). Trochę zmienia to moje podejście i zaczynam kręcić mocniej, miałem zacząć od 2 bufetu ale co się odwlecze to nie uciecze, z tyłu okładziny chyba już dawno zostawiłem w błocie - staram się jak najmniej używać prawej klamki. Podczas ostatnich kilometrów zaliczam małą glebę na śliskim zjeździe, na szczęście zarówno ja jak i sprzęt wychodzimy z niej cało(Kamień niestety nie miał tyle szczęścia połamana kiera, pęknięta rama, i mocno poobijany bark to skutki zderzenia z drzewem - Andrzej wracaj szybko do zdrowia). Około 2 kilometry przed metą zaczyna się brodzenie z prądem w rzece - przed deszczem była to chyba droga, teraz przypomina to tylko potok. Jeszcze tylko kawałek asfaltu i upragniona meta.

Trochę podsumowania:
- cieszę się że udało mi się wystartować, pomimo problemów przed startem
- opony geax argo spisały się super
- w drugiej połowie wyścigu wolałem podjeżdżać niż zjeżdżać asfaltami, na których trzęsłem się z zimna
- z tyłu zostały z klocków same blachy
- miejsce 8 open/7 M2 - dla mnie miłe zaskoczenie, spodziewałem się gorszej pozycji po tym starcie z przygodami.
- upadek Kamienia nauczył mnie, że w tym sporcie rozsądek to podstawa, zdrowie jest najważniejsze, trzeba je szanować.
- będzie co wspominać :D
(3/10/56/31)
Kategoria lapierre, mtb, zawody